Dlaczego rażą nas pewne słowa?
Wulgaryzmy wywierają niemałe emocje i zwykły być krwawym polem bitwy, nie tylko dla tych walczących o wolność słowa w ubiegłym stuleciu, ale i zdają się pełnić podobną rolę współcześnie. Artyści komediowi, kwestionujący kompetencje politycznych i religijnych przywódców XXI wieku, nie ponoszą za to konsekwencji, jakie musieliby napotkać, gdyby żyli kilkaset lat wcześniej. To wspaniały znak postępu w dziejach ludzkości – żyjemy w złotej dobie wolności słowa. Niby tak jest ale... nie jeśli chodzi o wulgaryzmy. To zagadka.
Dlaczego przeklinamy?
To niełatwe pytanie I aby na nie odpowiedzieć musimy zapoznać się z różnymi sposobami w jakich ludzie przeklinają:
•
Wulgaryzmy obraźliwe – używane celem poniżenia innej osoby. Najczęsciej odnoszą się do ekskrementów (
ang. you piece of shit, you asshole, shove it up your ass/pol. ty gnoju, ty dupku, wsadź to sobie w dupę) oraz seksualności (
ang. dick, cunt, fuck ale i motherfucker – sugerujący kazirodztwo i wanker – masturbację/pol. ty chuju, ty pizdo, pierdolić).
•
Wulgaryzmy dysfemistyczne - dysfemizm jest odwrotnością eufemizmu – zastąpieniem neutralnego wyrazu czy wyrażenia jego drażliwym/nieprzyzwoitym odpowiednikiem. Weźmy ekskrementy - są częścią naszej egzystencji i chcesz czy nie chcesz – nie przejdziesz przez życie bez konieczności rozmawiania o nich. Ludzie nie lubią wspominać
gówna więc tworzą najróżniejszego rodzaju synonimy aby sie przed tym słowem uchronić.
Kał, stolec, opróżnienie jako słowa ogólne, często używane w kontekstach medycznych czy naukowych,
odchody w przypadku zwierząt,
kupa w przypadku dzieci i w końcu wulgaryzm -
gówno. Co istotne, terminy te nie działają zamiennie i podobnie jak lekarz nie poprosi Cię o próbę
kupy, nie zapytasz trzylatka czy potrzebuje wydalić
stolec.
•
Przeklinanie reakcyjne – tak, to ten przypadek, w którym po rozlaniu wina na nowe spodnie podczas romantycznego wieczoru, temat rozmowy nagle wkracza w tematykę religijną (
Jezu!) lub nieprzyzwoitych czynności seksualnych (
ja pierdolę!) a w języku angielskim również i ekskrementów (
shit!). Czasem jest to nawet kombinacja tych trzech w zależności ile wina się rozlało i jak drogie były spodnie. Co ciekawe, słowa te nie działają zamiennie pomiędzy językami. To oznacza, że po polsku możesz w takiej sytuacji zakrzyknąć
kurwa ale wyglądałbyś naprawdę głupio krzycząc po angielsku
whore.
•
Przeklinanie nawykowe - z przyzwyczajenia chyba do danych wulgrazymów zdarza nam się używać ich w konstrukcjach które neutralizują ich znaczenie. Klasycznym przykładem jest ang.
what the fuck, które nic nie ma do czynienia z
pierdoleniem a słowo
fuck użyte jest wyłącznie dla wzmocnienia efektu. Po polsku powiemy dla przykładu
no i chuj – chyba nie mamy na myśli, że właśnie widzieliśmy
chuja? Tego typu konstrukcje językowe wskazują, że nadużywamy słów i zatracamy przez to ich znaczenie.
Które pojęcia stanowią żródło negatywnych emocji?
Wspomnieliśmy wcześniej, że nie tłumaczymy wulgaryzmów dosłownie z języka na język, a efekty takiego zabiegu byłyby raczej komiczne. Pomimo tego, istnieją oczywiście uniwersalne pojęcia – kategorie, w które wpada większość wulgaryzmów języków świata:
•
Ekskrementy i związane z nimi pojęcia - tak, a ja znowu o tym
gównie... (ang.
piss, shit, ass/pol. gówno, szczać, dupa). Znajdujemy w tej kategorii słowa o silnym negatywnym znaczeniu i nie bez powodu. Epidemiolodzy twierdzą, że wiele chorób rozprzestrzenia się przez nasze płyny ustrojowe. Dawniej w języku angielskim obecny był wulgaryzm
pox on you (
pox - ospa) a w języku polskim do dziś używamy słowa
cholera.
•
Seks i organy płciowe - (
ang. fuck, dick, cunt/pol. pierdolić, kutas, pizda) Dlaczego słowa te stanowią źródło negatywnych emocji, jeśli seks jest przyjemny? Nie jest przyjemny jeśli wziąć pod uwagę wszystkie aspekty seksualności – również prostytucję, kazirodztwo, molestowanie i gwałt. Są to tematy kontrowersyjne dla społecześntwa i w związku z tym obciążone silnym ładunkiem emocjonalnym.
•
Religia – (
ang. Jesus, hell, damn/pol. jezus, chryste, rany boskie) Te wydają sie współcześnie zatracać na sile wyrazu poza grupami społeczeństwa głęboko religijnymi, zwłaszcza tych w środowiskach katolickich. Pamiętam z dzieciństwa, że babcia nakazywała mi przepraszać w paciorku za ''wymienianie imienia Pana Boga twego na daremno'' – dziś słyszę dzieci używające słów dużo bardziej wulgarnych.
Co dzieje się w naszym mózgu, gdy słyszymy wulgaryzmy?
Odpowiedź na to pytanie kryje się głęboko w neurobiologii. Przekleństwa aktywują obszary mózgu związane z negatywnymi emocjami, skoncentrowane w prawej półkuli. Co ciekawe, wulgaryzmy przetwarzane są mimowolnie, co oznacza, że nie można po prostu powtrzymać pobudzenia, jakie zachodzi w naszym umyśle na skutek negatywnych emocji związanych ze słowem, które słyszymy. Aby udowodnić tą teorię, mój były wykładowca przeprowadził na naszych zajęciach prosty test z zakresu socjologii o niezwykle zaskakujących wynikach. Zadaniem było nazwać kolor czcionki w którym wydrukowane jest dane słowo na planszach, które nam pokazywał. Nie czytać słowa – tylko nazywać kolor.
Czarny,
zielony,
czerwony,
niebieski... Wszyscy zacięcie próbowaliśmy ale... nie dało rady. Okazuje się, że po latach kontaktu z drukiem i literaturą, nasze umysły przetwarzają impulsy automatycznie i bez naszego wpływu. Oznacza to tym samym, że podobnie wulgaryzmy zmuszają nas do myślenia o negatywnych emocjach.